Pracownicy Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny (POBF) zbadali teren i okolicę, gdzie znaleziono 10 stycznia br. młodego, zranionego i zataczającego się niedźwiadka!
ZADALIŚMY SOBIE TEN TRUD JAKO JEDYNI
Po ostatnich wiadomościach o schwytaniu małego niedźwiedzia w rejonie Teleśnicy, oraz związanych z tym kontrowersjach, pozostaje wiele niewyjaśnionych pytań. Dlaczego młody osobnik był sam
Czy faktycznie nie było żadnych śladów innych niedźwiedzi w pobliżu, które mogły być jego rodziną?
Były głodne?
I czy chodziły tam wilki?
Te pytania nie dawały nam spokoju, dlatego postanowiliśmy to sprawdzić. Mieliśmy nadzieję, że natrafimy na jakieś ślady, które naprowadzą nas na najbardziej prawdopodobną teorię zdarzeń, które doprowadziły młodego niedźwiadka do sytuacji, w jakiej został znaleziony i odłowiony i jego stanu.Wczoraj (12.01.2022), pracownicy POBF wraz z chętnymi i doświadczonymi wolontariuszami ruszyli w teren, w okolice miejsca, gdzie młody, wycieńczony niedźwiadek został odłowiony i zabrany do przemyskiego ośrodka rehabilitacji zwierząt chronionych. Na dwóch transektach został wnikliwie zbadany teren przylegający do miejsca odłowu młodego niedźwiedzia. Czy były tropy wilków? Oczywiście, że były! W końcu to Bieszczady!
Ale były też tropy wszystkich innych mieszkańców lasu… w tym (sić!!!) niedźwiedzi. A dokładnie samicy z młodym. Niedźwiedzie delektowały się kukurydzą i burakami wyłożonymi pod myśliwską amboną (jak widać na zdjęciach ich kału), około kilometra (w linii prostej) od miejsca odłowu niedźwiadka. Dodamy, iż stała dostępność pokarmu niekorzystnie wpływa na biorytm niedźwiedzi i może prowadzić do zaburzeń w rytmie gawrowania. Kilkaset metrów dalej, w stronę miejsca odłowu, zostały również stwierdzone miejsca ich odpoczynku, tzw. barłóg samicy z młodym, nie starszy niż dwa dni. Czy tropy i barłóg należały do matki i rodzeństwa małego niedźwiedzia? Tego na razie nie wiemy, ale zostały pobrane próbki znalezionych tam włosów do badań genetycznych.
Wiemy natomiast, że bez problemu można było stwierdzić obecność potencjalnej matki w dniu odłowu, i to w całkiem niedalekiej odległości… może to zmieniłoby decyzję, która zapadła bez wzięcia pod uwagę tej ewentualności?
Co w takim razie należało zrobić?
Warto w tym miejscu przytoczyć fragment wywiadu, który przeprowadził Robert Jurszo z Gazety Wyborczej z dr Ewą Zgrabczyńską, dyrektorką Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu. „– Należało wpierw ustalić, czy gdzieś w pobliżu jest matka tego niedźwiadka. Ponieważ zwierzę było osłabione, to można mu było na miejscu, po sedacji, czyli czasowym lekkim uśpieniu, podać antybiotyki, środki nawadniające i jak najszybciej się od niego oddalić. W takich sytuacjach bardzo ważne jest, by kontakt z człowiekiem był jak najkrótszy. Tymczasem bez konsultacji ze specjalistami, a w Polsce takich mamy, jak dr Agnieszka Sergiel z Instytutu Ochrony Przyrody PAN czy dr Robert Maślak z Uniwersytetu Wrocławskiego, podjęto decyzję o zabraniu niedźwiadka i przewiezieniu go do weterynarza.Mam wrażenie, że wielu, być może większość, ludzi odbiera to jako zdrowy, naturalny odruch empatii. Co więc jest nie tak?
– Wyciągając tego niedźwiadka z jego naturalnego środowiska i przekazując go do leczenia, skazano go na dożywocie w jakimś azylu. Nie będzie go już można przywrócić naturze. Niedźwiedź, który poznał zapach człowieka i zapach karmy przez niego serwowanej, już zawsze do tego człowieka będzie wracał. Będzie stanowił realne zagrożenie dla ludzi, więc zostanie albo zastrzelony, albo odłowiony i zamknięty na resztę życia w niewoli. A to jest duże zwierzę, które potrzebuje ogromnej przestrzeni do życia. I to przez kilkadziesiąt lat, bo niedźwiedzie żyją długo. Dla drapieżnika urodzonego na wolności to wyrok, który skazuje go na cierpienie. Jest niewiele ośrodków w Europie, które mogą zapewnić godne utrzymanie takiemu zwierzęciu.”więcej: https://www.facebook.com/MaslakRobert/posts/1099195167546019
Radosław Fedaczyński z Ośrodka opiekującego się odłowionym niedźwiedziem zarzeka się, że przywróci niedźwiadkowi wolność – stwierdza enigmatycznie: „Musimy się spieszyć, bo
jest taki okres
kiedy ten może być bezpiecznie z człowiekiem, że się nie przyzwyczai, bo inaczej będzie problem z wypuszczeniem go na wolność.
Liczymy na to, że wyzdrowieje. Innej opcji, jak tylko wolność, nie bierzemy pod uwagę. Ratujemy dzikie zwierzęta, no i nie chcemy się zgadzać na życie w niewoli”więcej: https://www.rmf.fm/…/news,45273,znamy-stan-niedzwiadka…
Nasze pytanie brzmi: jaki to okres, czy ktoś to wyliczył? Ile może przebywać w towarzystwie ludzi dziki niedźwiedź, aby zagwarantować mu bezpieczny powrót do naturalnego środowiska, właściwy dalszy rozwój i bezstresowe życie na wolności? Dlaczego lek. wet. zajmujący się odłowionym niedźwiadkiem, zamiast nakręcać z nim filmiki, przydzielać mu imię i obmacywać wraz z pomocnikami będącego pod narkozą zwierzęcia nie pokwapił się, aby podjąć działania w kierunku odszukania jego matki?
Dla tego zwierzęcia już może być za późno, a co dopiero za tydzień czy dwa.
Jak Ci specjaliści chcą sprawić, aby niedojrzałego niedźwiadka odnalazła matka i na powrót się nim zaopiekowała? Szczególnie wtedy, gdy niedźwiadek przejdzie już do cna ludzkim zapachem i przyzwyczai się do nich.
PARK OCHRONY BIESZCZADZKIEJ FAUNY
Pamiętajcie, że możecie wspierać nasze działania na rzecz naszych rezydentów na kilka prostych sposobów:
dokonując wpłaty na Pomagam.pl https://pomagam.pl/kkmp44
dokonując wpłaty na konto z dopiskiem „pomoc dla podopiecznych POBF” BNP PARIBAS,nr rachunku: 24 1600 1462 1895 9385 5000 0001
dokonując zakupu naszych parkowych gadgetów
przekazując nam darowizny w postaci rzeczy materialnych https://www.pobf.pl/…/jak-mozna-dodatkowa-wspierac-pobf/
Każda najmniejsze dobro, każda najmniejsza wpłata sprawiają, że możemy prowadzić interwencje, kiedy są one potrzebne zwierzętom skrzywdzonym i wykluczonym.Każda darowizna jest w 100% przeznaczana na opiekę, wyżywienie oraz konsultacje weterynaryjne dla uratowanych przez nas zwierząt, którym bardzo często musimy zapewnić nowy, bezpieczny dom.
Z góry bardzo dziękujemy